sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 6: Pamiętnik


Było wcześnie rano. Poranne promyki słońca przebijały się przez korony drzew i oświetlały wszystko co napotkały na swojej drodze.  Zwierzęta budziły się i wychodziły ze swoich norek, aby zacząć kolejny zwykły dzień. Dla Alice nie był on taki beztroski. Siedziała właśnie na parapecie i przyglądała się jak odchodzi jej najlepszy przyjaciel, którego nie będzie miała już okazji zobaczyć. Ciągle zastanawiała się czy nie popełniła błędu i czy nie będzie tego żałować. Nie mogła stąd odejść, nie potrafiła. Westchnęła i pomachała Mattowi, który właśnie patrzył się na nią smutnymi oczami. Odmachał jej, odwrócił się i poszedł przed siebie.

To koniec – pomyślała – teraz już nie ma odwrotu. Nie opuszczę domu moich rodziców. Jestem zbyt wielkim tchórzem. Owszem chcę się zemścić, ale tak naprawdę nie rozstałam się jeszcze ze swoimi rodzicami. Nie zostawiłabym ich.
Kiedy chłopiec zniknął jej z oczu, pozwoliła aby po jej policzku spłynęła łza. Później następna i kolejna. Po jakimś czasie zaczęła cicho szlochać. Obudzony tym dźwiękiem Moony, przyszedł do niej w trybie natychmiastowym. Przycupnął obok niej i położył jej pysk na kolanach jak to miał w zwyczaju. Alice uśmiechnęła się przez łzy.

- Cieszę się, że Cię mam. – powiedziała łamiącym się głosem – Teraz tylko Ty mi zostałeś. – mówiła dalej głaszcząc wilka. Ten gdy usłyszał jej głos podniósł się i otarł głowę o jej szyję. Dziewczyna zamarła. Jeszcze nigdy nie zrobił czegoś takiego. Przytuliła się do niego na chwilę, ale po paru minutach wstała mówiąc.

- Muszę się wypakować.

Podeszła do plecaka i otworzyła go. Wyciągnęła z niego wodę, ubrania na zmianę i nagle jej dłoń natrafiła na coś w rodzaju książki. Dziewczyna zamarła gdy przypomniała sobie co znalazła na poddaszu. Wyciągnęła właśnie pamiętnik swojej mamy. Szybko podeszła ponownie do parapetu i usiadła na nim. Otworzyła go i zaczęła czytać. Czuła się przy tym cudownie. Jej rodzicielka opisywała na początku swoje życie w mieście. Po opisach różnych miejsc Alice mogła już sobie wyobrazić jak ono wygląda. Jednak później natrafiła na rozdział, który ją bardzo zainteresował.


Drogi pamiętniku.
Dzisiaj byłam na mieście z Liz. Poszłyśmy na zakupy trochę poszaleć, bo wiesz w końcu ile ostatnio miałyśmy stresu. Egzaminy, nowa szkoła rodzinne kłótnie. Ah… mogłabym wyliczać wszystko z tydzień. Dostałyśmy od rodziców kieszonkowe, więc postanowiłyśmy trochę zaszaleć. Wyruszyłyśmy na podbój galerii i kupiłyśmy mnóstwo rzeczy. Później odniosłyśmy torby i wyszłyśmy na lody. Poszłyśmy do tej lodziarni na rogu. Często tam chodzimy, bo jest tam dobry towar i do tego świetnie się tam czujemy. Pomieszczenie jest w kształcie półkola, a wszędzie dookoła jest pełno takich ładnych okrągłych stolików. Lodziarnia jest w kolorach fioletowo – zielonych. Zamówiłyśmy po dwóch kulkach. Ja wzięłam czekoladowe i toffi, a Liz jagodowe i jabłkowe. Gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy jeszcze do parku na spacer. Chodziłyśmy tak trochę, aż się zmęczyłyśmy i postanowiłyśmy usiąść na ławce przy fontannie. Długo rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym jak to z przyjaciółką. Za to ją  uwielbiam. Pogoda tego dnia była bardzo ładna. Słońce świeciło, a na twarzy można było poczuć powiew ciepłego letniego wiatru. Uwielbiam to uczucie. Przy fontannie bawiły się jakieś dzieci rozchlapując wodę dookoła. W oddali widniał przystanek autobusowy. Nagle przypomniało mi się, że jeszcze nie wiem, o której przyjeżdża autobus. Powiadomiłam Liz, iż za chwilę wrócę i zaczęłam iść w stronę przystanku. Byłam tym tak przejęta, że nie zauważyłam kiedy weszłam w kałużę zrobioną przez dzieci. Zachwiałam się niebezpiecznie i już zamknęłam oczy czekając na upadek jednak nic takiego się nie wydarzyło. Powoli je uchyliłam i zdałam sobie sprawę, że wiszę parę centymetrów nad ziemią i znajduję się w czyichś ramionach. Z pomocą nieznajomego podniosłam się, wyprostowałam i spojrzałam na swojego wybawcę. ( o matko jak to brzmi XD ) Przede mną stał wysoki, niebieskooki blondyn. Nie można było zauważyć, że jest bardzo przystojny. Zapytał się czy wszystko porządku i się przedstawił. Ma na imię Marek. Zaproponował mi czy się przejdziemy, jednak musiałam odmówić, ponieważ byłam na spacerze z Liz. Wymieniliśmy się numerami i powiedział, że jeśli będę chciała się z nim spotkać to mam się nie wahać i zadzwonić. Już się nie mogę doczekać spotkania! Wydaje się być miły i jest słodki. Chciałabym go lepiej poznać.

Alice uśmiechnęła się do siebie i czytała kolejne wpisy.

Nie mogę w to uwierzyć zadzwoniłam do niego! Powiedział, że chętnie się ze mną spotka i zaproponował kino. Poszliśmy razem na komedię, bardzo fajną niestety nie pamiętam tytułu. Na początku nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać, ale kiedy już zaczęłam jakiś temat to rozmowa była tak ożywiona, że ludzie nas ciągle uciszali. Oczywiście zaczęła się od omawiania postaci filmu np. O ten to ma ciężko. Gdzie nie wyjdzie tak jakaś katastrofa. Po filmie poszliśmy razem do parku i chodziliśmy po nim tak z godzinę. Rozmawialiśmy o swoich zainteresowaniach itp. W końcu każdy musi się jakoś na początku zapoznać, więc zadawaliśmy sobie mnóstwo pytań. Na koniec Marek odprowadził mnie pod sam dom i na koniec uwaga… DAŁ MI BUZIAKA W POLICZEK! Tak się zarumieniłam, że chyba nawet pomidory nie są takie czerwone. Powiedział jeszcze „Do zobaczenia”. Czyli się jeszcze zobaczymy! Przez resztę wieczoru skakałam jak głupia po łóżku, ale opanowałam się, aby to napisać. Nie mogę się już doczekać kiedy go zobaczę.

Alice nie mogła przestać się uśmiechać. Właśnie czyta historię jej rodziców, dowiedziała się właśnie jak się poznali. Wróciła do lektury świdrując oczami od lewej do prawej. Nieraz się uśmiechała, a czasami robiła się smutna.

Drogi pamiętniku.
Liz robi się coraz dziwniejsza. Nie chce się ze mną widywać ani nawet rozmawiać. Nie wiem co zrobiłam źle. Może to dlatego, że spędzam więcej czasu z Markiem niż z nią. O matko! Na pewno o to chodzi! Jutro do niej pójdę, przeproszę i wyjaśnię. Tak zrobię! I będę poświęcać jej więcej czasu.



Drogi pamiętniku!
Liz zaginęła! Poszłam dzisiaj do jej domu, ale jej mama powiedziała mi, że wyszła wczoraj i nie wróciła. Boję się, że to przeze mnie. Zdradziła mi też, że gdy wychodziła – była przygnębiona. Mam zamiar odwiedzić wszystkie miejsca, które uwielbiała, ale były daleko od miasta. Marek powiedział, że mi pomoże. Dobrze, że mam takiego chłopaka. Jest kochany i zawsze mi pomaga.



Drogi pamiętniku!
Znaleźliśmy Liz. Była w lesie, który znajduje się kilka kilometrów od miasta. On jest strasznie duży i mało kto go zna i potrafi z niego wyjść. Liz nie była daleko. Już kiedy staliśmy na jego skraju słyszeliśmy jej wołanie o pomoc i krzyki jakiegoś faceta, że i tak nikt jej nie usłyszy, ale chyba się przecenił. Szybko znaleźliśmy Liz idąc za jej głosem. Znajdowała się na dużym drzewie, na które widocznie ten chory psychicznie facet nie potrafił wejść. Był przysadzisty, a w ręku trzymał szpadel. Wstrzymałam na chwilę oddech, ale zauważyłam, że Marek trzyma w ręku broń. Szepnął mi, że wziął na wszelki wypadek i nie będzie go chciał zabić tylko postrzelić. To mnie uspokoiło. Pocałował mnie jeszcze w policzek i podszedł bliżej, a ja zaraz za nim. Liz nas chyba zobaczyła i przestała już wołać. Marek strzelił w doskonale wymierzony cel, a mianowicie – ramię oprawcy. Ten odwrócił się i widząc nas  zaczął uciekać. Widocznie Usłyszeliśmy jeszcze jego krzyk:
- Zapłacicie mi za to! Ta suka też!
I tyle go widzieliśmy. Pomogliśmy Liz zejść i wracając do domu opowiedziała nam, że idąc wieczorem na spacer zagapiła się i zawołała taksówkę, w której siedział ten facet, ale na początku nie wiedziała kim jest, więc wsiadła i powiedziała mu adres. Jednak nie bardzo ufa ludziom i podała fałszywy – taki, który znajduje się blisko jej domu, aby mogła wrócić. Jednak on nie zamierzał jej tam zawieźć. Zamknął wszystkie drzwi i wywiózł ją do tego lasu. Kiedy jej otworzył próbowała uciec, jednak on od razu ją związał. Strasznie się bała. Przywiązał ją do dużego drzewa i sobie poszedł jednak obiecał, że wróci. Liz znalazła coś ostrego i zaczęła przecinać tym liny. Gdy się jej udało usłyszała kroki, więc wspięła się szybko na drzewo, do którego była przywiązana. Czekała tak, aż się w końcu pojawiliśmy. Po całej opowieści była strasznie roztrzęsiona. Obiecałam jej, że będę spędzać z nią więcej czasu i nie dopuszczę do takiej sytuacji już NIGDY! Nie wiem co bym zrobiła bez Liz. Jest dla mnie jak siostra. Poświęciłabym życie gdyby to ocaliło jej. Jednak boję się tego faceta. On chyba naprawdę będzie chciał się zemścić.

Alice zamurowało. Kiedy to czytała łzy płynęły jej obficie, jednak gdy doszła do ostatnich linijek

„ On chyba naprawdę będzie chciał się zemścić”

I się zemścił. – pomyślała – Dopiął swego i pozabijał wszystkich. Przez te kilka zdań powróciła chęć zemsty. Nie miała pojęcia, że on nachodził ich także wcześniej. I ten fragment.

„Nie wiem co bym zrobiła bez Liz. Jest dla mnie jak siostra. Poświęciłabym życie gdyby to ocaliło jej.”

Mama ją naprawdę kochała. Była jej przyjaciółką na dobre i złe. Taką prawdziwą. I pomagała zawsze jej pomagała. Ta sytuacja przypominała trochę ją i Matta. Naprawdę go polubiła, był jej jedynym ludzkim przyjacielem. A kiedy potrzebował pomocy to go zostawiła. Tylko dlatego, że nie chcę opuścić domu i grobów rodziców. Chęć zemsty połączyło się z jej przyjaźnią z Mattem i już wiedziała co zrobić. Wyjrzała przez okno i stwierdziła, że minęło pół dnia. Wstała szybko z parapetu i zaczęła się znowu pakować. W myślach miała swoją ostatnią rozmowę z chłopakiem.

Stali na progu jej domu i się żegnali.
- Pamiętaj, – powiedział zielonooki – że jeśli będziesz chciała mnie znaleźć będę szedł tak jak się umówiliśmy. Najpierw prosto przed siebie, ale kiedy coś się wydarzy będę zmieniał kierunki. – patrzył na nią smutnym wzrokiem. Kiedy zauważył, że z oczu wypływają pierwsze łzy chwycił ją za podbródek tak, aby na niego spojrzała - Mam do Ciebie prośbę.
- Jaką? – zapytała dziewczyna łamiącym się głosem
- Nie zapomnij o mnie dobrze? – widząc, że dziewczyna kiwa głową mówił dalej – Jesteś ważnym rozdziałem w moim życiu. Moją pierwszą przyjaciółką. Ja nigdy o Tobie nie zapomnę i mam nadzieję, że Ty o mnie też.
- Jak mogłabym zapomnieć o kimś kto dał mi tyle nadziei w trudnych chwilach?
- To dobrze. – uśmiechnął się nieznacznie – Szkoda, że ze mną nie idziesz. Pokazałbym Ci najpiękniejsze miejsca w naszym mieście.
- Mi też jest przykro, ale rozumiesz. Nie mogę. Nie potrafię.
- Tak, rozumiem. – Po tych słowach przytulił ją. – Żegnaj.
- Żegnaj. – puścili swoje ręce i Matt odszedł, a dziewczyna pobiegła na górę i usiadła na parapecie, aby go lepiej widzieć.


No tak. Muszę iść ciągle prosto. Mam nadzieję, że nic go nie zmusiło do zmiany trasy. Wzięła plecak i zeszła na dół gdzie zastała Mooniego patrzącego na nią pytająco.

- Słuchaj zmieniłam zdanie – powiedziała z uśmiechem na twarzy – muszę pomóc Mattowi w wydostaniu się z lasu i wydaje mi się, że czeka na mnie całkiem słodka zemsta.
Pogłaskała go i razem wyszli na zewnątrz.
- Wiedziałam, że tak będzie. – rzekła patrząc na mokrą glebę – no ale nie możemy się poddać. Już i tak będziemy musieli biec, aby go dogonić. 
Ruszajmy.

Po tych słowach przepuściła wilka i zamknęła drzwi. Oboje puścili się biegiem przed siebie. Po kilku minutach deszcz zmoczył ją całą, a plecak strasznie jej ciążył. Jednak nie zwalniała tempa ani przez chwilę. Ciągle rozglądała się dookoła, ponieważ dobrze wiedziała, że w tym lesie jest pełno potworów, które na pewno gdzieś na nią czyhają, a do tego podejrzewała jeszcze, iż skoro ten psychopata był w tej puszczy jakieś trzydzieści lat temu, to pewnie gdzieś się w nim ukrywa. To było coś w rodzaju przeczucia. Po prawie godzinie biegu trochę zwolniła, zaczynało jej brakować sił. W pewnej chwili się zatrzymała, ponieważ ujrzała pod drzewem jakąś postać. Nie wiedziała czy to akurat Matt, ale postanowiła się jednak przybliżyć. -„Bez ryzyka nie ma zabawy”- tak mawiał jej tata, jednak Alice nie widziała w tej sytuacji nic zabawnego. Podeszła bliżej tak, że stała od niego może z pięć metrów. Teraz nie było wątpliwości. To był Matt. Uszczęśliwiona, że wreszcie go dogoniła krzyknęła.

- Matt! – chłopak odwrócił się w stronę głosu i prawie od razu uśmiechnął. Później widok zasłoniła mu burza brązowych loków.
- Co się stało, że zmieniłaś zdanie? – zapytał, dalej nie mogąc uwierzyć, że ona właśnie tu stoi i ściska go jak gdyby nigdy nic.
- Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić, alby strach rządził moim życiem, ale przede wszystkim nie mogłam zostawić przyjaciela.
Mówiąc to uśmiechnęła się i ponownie go przytuliła. Nie wiedzieli, że ich szczęście niedługo się skończy, ani o tym, iż ktoś im się przygląda zza krzaków.



*


To by było na tyle. Rozdział 6. Mam nadzieję, że się spodobał. Postaram się pisać  częściej  i bardziej regularnie, ale na razie muszę uporządkować sobie jakoś czas, żeby mieć go więcej dla Alice. Liczę na komentarze. Bardzo nie motywują i każdy się dla mnie liczy. 
Pozdrawiam :* 

5 komentarzy:

  1. Boski *.* zakochałam się . Zwykle jak trafiam na jakiś blog to jest on albo o One Direction ( -,- ) albo o Bieberze ( -,- ) . No czasem są jeszcze jakieś o Harrym Potterze . A ty wymyśliłaś zupełnie inną historię. Przyznam bardzo mnie wciągnęłaś ;D nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;p
    Pozdrawiam ;*
    ~Kapselek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Ja głównie czytam blogi o Harrym Potterze, więc postanowiłam coś sama wymyślić. Widzę, że wielu osobom się podoba ale niestety jest mało komentarzy, a one mnie strasznie nakręcają :D
      Dziękuję za niego i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. noooo...suuuuuper, w końcu, zajebiście mi się podobało znowu, jestem tak nakręcona jak po narkotykach, chce więcej, Marta myśl i pisz, czekam na więcej bo jestem w transie tej historii :)
    Anka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciewkay pomysł na historię, ciekawi bohaterowie, ogolnie mi sie bardzo podoba :) Mam nadzieję ze wena cie nie opusci :) jesli miala bys czas to zapraszam do mnie :)
    http://dragon-age-wspomnienia-z-plagi.blogspot.com/ (ff z gry rpg)
    http://hp-po-drugiej-stronie.blogspot.com/ (ff z HP)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Na pewno wejdę na Twoje blogi jak będę miała czas.

      Usuń