Krótko i na temat, oto rozdział 1. Życzę miłego czytania i liczę na komentarze :) Niestety krótki, ale jest dużo opisów, aż się zmęczyłam gdy go pisałam XD
Gdzieś w Irlandii, przy miasteczku Swords, w środku bardzo
dużego i rozległego lasu, stał drewniany domek. Jego oraz tereny dookoła
rozjaśniały delikatne promienie słońca, którym udało przebić się swoim blaskiem
przez gęste korony drzew. Oświetlały cały dom jak i wpadały przez okna do jego
wnętrza. Kilka takich promieni padło prosto na twarz śpiącej dziewczyny. Jej
włosy opadały swobodnie poza kanapę prawie dotykając podłogi. Jej twarz miała
spokojny wyraz. Prawie nic nie zdradzało tego co przeżyła poprzedniej nocy… prawie…
gdyby nie to, że była cała pokrwawiona. Promienie skutecznie obudziły ją z
błogiego snu. Powoli podniosła ciężkie powieki, ale natychmiast je zamknęła. Oślepiło
ją jasne światło. Ponownie podjęła ryzyko, tym razem zaraz po otworzeniu szybko
zamrugała. Przyjrzała się swojemu ciału. Miała na sobie czarną i bardzo
zakrwawioną sukienkę. Powoli się podniosła i zaczęła iść w kierunku schodów na
górę. Specjalnie nie patrzyła na ciała swoich rodziców. Czuła, że gdyby teraz
na nie spojrzała, nie miałaby siły na nic. Z każdym krokiem czuła się, jakby
ktoś wbijał w nią setki szpilek. Wspięła się po drewnianych schodach i weszła
do swojej sypialni. Był to średniej wielkości pokój w kolorze wrzosu. Naprzeciwko
drzwi stało duże łóżko, a po jego lewej stronie znajdowało się okno z widokiem
na ogród. Zaś po lewej stała szafa. Alice podeszła do niej i wyciągnęła z niej
białą luźną sukienkę. Wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Napuściła
wody do wanny, a po chwili już tonęła w sowich myślach.
Co ja teraz zrobię? No,
najpierw muszę pochować rodziców i braciszka ale potem? Żyje w środku lasu i do
tego tak dużego, że jeszcze nigdy z niego nie wychodziłam. Na ogół tylko
rodzice wychodzili, najczęściej do miasta. Nigdy nie chodziliśmy do sklepu, bo
nie było to potrzebne. Wystarczały nam owoce z sadu za domem, oraz hodowla kur
i krów. Wody też mieliśmy pod dostatkiem dzięki studni znajdującej się w
ogrodzie, oraz źródłu rzeki niedaleko naszego domu. Jeśli stąd odejdę to nie
jestem pewna czy wrócę, a jeśli mi się to nie uda to nie wiem czy poradzę sobie
w innym świecie, którego nawet nigdy nie widziałam.
Myślała tak długo, że nawet nie zauważyła kiedy woda w
wannie zrobiła się zimna. Wyszła z niej i otoczyła się białym puchowym
ręcznikiem. Spojrzała w lustro i nie poznała samej siebie. Twarz już
oczyszczona z krwi, teraz była blada i zapadnięta. Miała ogromne wory pod oczami.
Ogólnie mówiąc wyglądała jakby nie jadła ani nie spała od dłuższego czasu. Dalej w ręczniku podeszła do szafki i
wyjęła apteczkę. Zabrała sukienkę i poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku,
zdjęła ręcznik i przyjrzała się swojemu ciału. Na brzuchu miała spore
rozcięcie. Owinęła się bandażem po czym założyła sukienkę. Odniosła apteczkę i poszła
do kuchni w celu zobaczenia czy coś zostało w lodówce. Na jej szczęście było
tam kilka jajek i butelka mleka. Zrobiła sobie jajecznicę, którą spożyła z wielkim pośpiechem.
Wiedziała, że zaraz będzie musiała pozbierać się psychicznie i pochować
zmarłych. Odstawiła pusty talerz do zlewu, po czym powoli zaczęła iść do przedpokoju,
gdzie leżały ciała jej rodziny. Przeszła obok nie patrząc się na nie i skierowała
się do szopy, w której jej tata trzymał zazwyczaj rzeczy służące do
ogrodnictwa. Wzięła stamtąd szpadel oraz trzy duże kwadratowe plecione pudła z
pokrywami( jej mama wykonywała je ręcznie z zamiarem stworzenia wielkich donic
na kolorowe kwiaty).Skierowała się za dom. Tamtejszy teren był odłączony od
ogrodu, było to puste i całkiem spore pole samej ziemi. Bez kwiatów, drzew ani
ławek. Był tam tylko mały samotny grób. Alice dobrze pamiętała do kogo on
należy. Tam, metry pod ziemią leżał jej stary przyjaciel Shadow. Był to pies rasy
husky. Jedyny prawdziwy przyjaciel, który odszedł niecały rok temu. Aby się nie
rozkleić Alice przeniosła powoli ciała do drewnianych plecionek i zakryła je.
Zaczęła kopać duł. Nagle zaczął padać deszcz. Cieszyła się z tego, ponieważ ziemia
stała się bardziej mokra, pomagając jej szybciej z tym uporać. Jednak przy kopaniu
trzeciego grobu, rozkleiła się, jednak kopała dalej. Czuła się okropnie wiedząc,
że za chwilę zakopie jedyne osoby, które kochała. Powoli zaczęło do niej
docierać, iż oni odeszli i nie wiadomo jak bardzo by chciała już nie wrócą. Deszcz zacinał coraz mocniej, a jej
sukienka była już tak mokra, że była pewna, iż gdyby zaczęła ją wyciskać do
wanny, to napełniłaby ją całą. Błoto przyklejało się do niej, coraz bardziej
brudząc jej ciało. Alice była pewna, że sama sobie nie poradzi.
- Dlaczego ja jeszcze do jasnej cholery żyję!? – krzyknęła najgłośniej
jak potrafiła – Wolałabym umrzeć razem z nimi, niż cierpieć w samotności i pustce.
– dodała szeptem – Przecież ja i tak już nie będę miała życia – wypowiedziała te
słowa kończąc zakopywać Maxa.
Posprzątała wszystko i poszła do domu. Usiadła na kanapie i
zaczęła wpatrywać się w ogień palący się w kominku. Jedyne co teraz czuła to
pustkę i zmęczenie. Poszła do swojego pokoju, przebrała się w koszulę nocną i
położyła się spać. Długo nie mogła zasnąć, ale jakoś jej się to udało.
Nie wiedziała dlaczego, ale
szła przez las w kierunku jeziora, które znajdowało się niedaleko jej domu.
Podążała jakby wiedząc, że ktoś tam jest i czeka, aż ona dojdzie do
wyznaczonego miejsca. Tak jakby się tam z kimś umówiła, tylko nie wiedziała z
kim. Wędrowała mijając gęsto rosnące drzewa i
krzaki. Czuła się bardzo dziwnie. Tak jakby to nie była ona. Jakby ktoś nią
sterował, ale podświadomie wiedziała, że ma tam się zjawić. Doszła do jeziora i
rzeczywiście ktoś na nią czekał. Stał do niej tyłem i widziała tylko, że ma
czarne włosy. Po sylwetce mogła stwierdzić iż jest to chłopak. On jakby
wiedząc, że ona jest blisko, gestem ręki nawet nie odwracając się pokazał jej, aby podeszła bliżej. Alice trochę wystraszona, ale także i zaciekawiona zaczęła
iść w jego stronę. Przechodziła po kolei kamień po kamieniu przez małą rzeczkę,
aż w końcu stanęła za nim. Zaczął się powoli odwracać. Już za chwilę miała
zobaczyć jego twarz. Jeszcze tylko sekunda… już za chwilę…
Mega, mega, mega :D Bardzo mi się spodobał i czekam na więcej. ;3
OdpowiedzUsuńPS: Zapraszam na mojego bloga: http://prawda-to-okrutna-rzecz.blogspot.com + mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Będę na prawdę wdzięczna :) !
Buziaki, Qateshia ♥
Dzięki :) To naprawdę miłe wiedzieć, że ludziom podobają się moje wypociny ;)
UsuńJuż lecę na Twojego bloga :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Bardzo mnie zaciekawiło, co to za chłopak i co się będzie dalej dziać z Alice. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń