niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 1



Krótko i na temat, oto rozdział 1. Życzę miłego czytania i liczę na komentarze :) Niestety krótki, ale jest dużo opisów, aż się zmęczyłam gdy go pisałam XD 









Gdzieś w Irlandii, przy miasteczku Swords, w środku bardzo dużego i rozległego lasu, stał drewniany domek. Jego oraz tereny dookoła rozjaśniały delikatne promienie słońca, którym udało przebić się swoim blaskiem przez gęste korony drzew. Oświetlały cały dom jak i wpadały przez okna do jego wnętrza. Kilka takich promieni padło prosto na twarz śpiącej dziewczyny. Jej włosy opadały swobodnie poza kanapę prawie dotykając podłogi. Jej twarz miała spokojny wyraz. Prawie nic nie zdradzało tego co przeżyła poprzedniej nocy… prawie… gdyby nie to, że była cała pokrwawiona. Promienie skutecznie obudziły ją z błogiego snu. Powoli podniosła ciężkie powieki, ale natychmiast je zamknęła. Oślepiło ją jasne światło. Ponownie podjęła ryzyko, tym razem zaraz po otworzeniu szybko zamrugała. Przyjrzała się swojemu ciału. Miała na sobie czarną i bardzo zakrwawioną sukienkę. Powoli się podniosła i zaczęła iść w kierunku schodów na górę. Specjalnie nie patrzyła na ciała swoich rodziców. Czuła, że gdyby teraz na nie spojrzała, nie miałaby siły na nic. Z każdym krokiem czuła się, jakby ktoś wbijał w nią setki szpilek. Wspięła się po drewnianych schodach i weszła do swojej sypialni. Był to średniej wielkości pokój w kolorze wrzosu. Naprzeciwko drzwi stało duże łóżko, a po jego lewej stronie znajdowało się okno z widokiem na ogród. Zaś po lewej stała szafa. Alice podeszła do niej i wyciągnęła z niej białą luźną sukienkę. Wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Napuściła wody do wanny, a po chwili już tonęła w sowich myślach.


Co ja teraz zrobię? No, najpierw muszę pochować rodziców i braciszka ale potem? Żyje w środku lasu i do tego tak dużego, że jeszcze nigdy z niego nie wychodziłam. Na ogół tylko rodzice wychodzili, najczęściej do miasta. Nigdy nie chodziliśmy do sklepu, bo nie było to potrzebne. Wystarczały nam owoce z sadu za domem, oraz hodowla kur i krów. Wody też mieliśmy pod dostatkiem dzięki studni znajdującej się w ogrodzie, oraz źródłu rzeki niedaleko naszego domu. Jeśli stąd odejdę to nie jestem pewna czy wrócę, a jeśli mi się to nie uda to nie wiem czy poradzę sobie w innym świecie, którego nawet nigdy nie widziałam.


Myślała tak długo, że nawet nie zauważyła kiedy woda w wannie zrobiła się zimna. Wyszła z niej i otoczyła się białym puchowym ręcznikiem. Spojrzała w lustro i nie poznała samej siebie. Twarz już oczyszczona z krwi, teraz była blada i zapadnięta. Miała ogromne wory pod oczami. Ogólnie mówiąc wyglądała jakby nie jadła ani nie spała od dłuższego czasu. Dalej w ręczniku podeszła do szafki i wyjęła apteczkę. Zabrała sukienkę i poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, zdjęła ręcznik i przyjrzała się swojemu ciału. Na brzuchu miała spore rozcięcie. Owinęła się bandażem po czym założyła sukienkę. Odniosła apteczkę i poszła do kuchni w celu zobaczenia czy coś zostało w lodówce. Na jej szczęście było tam kilka jajek i butelka mleka. Zrobiła sobie jajecznicę, którą spożyła z wielkim pośpiechem. Wiedziała, że zaraz będzie musiała pozbierać się psychicznie i pochować zmarłych. Odstawiła pusty talerz do zlewu, po czym powoli zaczęła iść do przedpokoju, gdzie leżały ciała jej rodziny. Przeszła obok nie patrząc się na nie i skierowała się do szopy, w której jej tata trzymał zazwyczaj rzeczy służące do ogrodnictwa. Wzięła stamtąd szpadel oraz trzy duże kwadratowe plecione pudła z pokrywami( jej mama wykonywała je ręcznie z zamiarem stworzenia wielkich donic na kolorowe kwiaty).Skierowała się za dom. Tamtejszy teren był odłączony od ogrodu, było to puste i całkiem spore pole samej ziemi. Bez kwiatów, drzew ani ławek. Był tam tylko mały samotny grób. Alice dobrze pamiętała do kogo on należy. Tam, metry pod ziemią leżał jej stary przyjaciel Shadow. Był to pies rasy husky. Jedyny prawdziwy przyjaciel, który odszedł niecały rok temu. Aby się nie rozkleić Alice przeniosła powoli ciała do drewnianych plecionek i zakryła je. Zaczęła kopać duł. Nagle zaczął padać deszcz. Cieszyła się z tego, ponieważ ziemia stała się bardziej mokra, pomagając jej szybciej z tym uporać. Jednak przy kopaniu trzeciego grobu, rozkleiła się, jednak kopała dalej. Czuła się okropnie wiedząc, że za chwilę zakopie jedyne osoby, które kochała. Powoli zaczęło do niej docierać, iż oni odeszli i nie wiadomo jak bardzo by chciała już nie wrócą. Deszcz zacinał coraz mocniej, a jej sukienka była już tak mokra, że była pewna, iż gdyby zaczęła ją wyciskać do wanny, to napełniłaby ją całą. Błoto przyklejało się do niej, coraz bardziej brudząc jej ciało. Alice była pewna, że sama sobie nie poradzi.


- Dlaczego ja jeszcze do jasnej cholery żyję!? – krzyknęła najgłośniej jak potrafiła – Wolałabym umrzeć razem z nimi, niż cierpieć w samotności i pustce. – dodała szeptem – Przecież ja i tak już nie będę miała życia – wypowiedziała te słowa kończąc zakopywać Maxa.


Posprzątała wszystko i poszła do domu. Usiadła na kanapie i zaczęła wpatrywać się w ogień palący się w kominku. Jedyne co teraz czuła to pustkę i zmęczenie. Poszła do swojego pokoju, przebrała się w koszulę nocną i położyła się spać. Długo nie mogła zasnąć, ale jakoś jej się to udało.


Nie wiedziała dlaczego, ale szła przez las w kierunku jeziora, które znajdowało się niedaleko jej domu. Podążała jakby wiedząc, że ktoś tam jest i czeka, aż ona dojdzie do wyznaczonego miejsca. Tak jakby się tam z kimś umówiła, tylko nie wiedziała z kim. Wędrowała mijając gęsto rosnące  drzewa i krzaki. Czuła się bardzo dziwnie. Tak jakby to nie była ona. Jakby ktoś nią sterował, ale podświadomie wiedziała, że ma tam się zjawić. Doszła do jeziora i rzeczywiście ktoś na nią czekał. Stał do niej tyłem i widziała tylko, że ma czarne włosy. Po sylwetce mogła stwierdzić iż jest to chłopak. On jakby wiedząc, że ona jest blisko, gestem ręki nawet nie odwracając się pokazał jej, aby podeszła bliżej. Alice trochę wystraszona, ale także i zaciekawiona zaczęła iść w jego stronę. Przechodziła po kolei kamień po kamieniu przez małą rzeczkę, aż w końcu stanęła za nim. Zaczął się powoli odwracać. Już za chwilę miała zobaczyć jego twarz. Jeszcze tylko sekunda… już za chwilę…

4 komentarze:

  1. Mega, mega, mega :D Bardzo mi się spodobał i czekam na więcej. ;3

    PS: Zapraszam na mojego bloga: http://prawda-to-okrutna-rzecz.blogspot.com + mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Będę na prawdę wdzięczna :) !
    Buziaki, Qateshia ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) To naprawdę miłe wiedzieć, że ludziom podobają się moje wypociny ;)
      Już lecę na Twojego bloga :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :) Bardzo mnie zaciekawiło, co to za chłopak i co się będzie dalej dziać z Alice. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń