piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 9: Przyjaciele

- James? – zapytał chłopaka, który miał taką samą minę co on.
- Matt?
- Alice – powiedziała dziewczyna podnosząc rękę.
- Iris – szepnęła równie zdezorientowana nieznajoma wykonując taki sam gest. – Fajnie, więc skoro już się znamy to może wy wytłumaczycie skąd się znacie? – dodała już nieco pewniejszym głosem opuszczając broń. Była to niska dziewczyna z rudymi włosami sięgającymi jej ramion i jasnymi brązowymi oczami. Natomiast, chłopak nazwany James’em był wysokim blondynem o turkusowych oczach.
- To jest Matt, Iris. – zwrócił się do niej – opowiadałem Ci o nim. Jest jednym z moich kumpli, z którymi biwakowałem. – na jej twarzy pojawił się cień zrozumienia. Podeszła bliżej i wyciągnęła do niego rękę.
- Miło mi poznać – uścisnęła ją z entuzjazmem. – James dużo o Tobie mówił, ale jakoś nigdy nie wspominał mi o wyglądzie.
- Tak jakoś wyszło – mruknął blondyn po czym skierował wzrok na brunetkę i uśmiechnął się do niej uroczo. Trudno było nie zauważyć, że jest bardzo przystojny. – A kim jest Twoja śliczna koleżanka?
- To Alice. – rzekł Matt łapiąc dziewczynę za rękę i podchodząc bliżej – Uratowała mi życie. Całe życie mieszkała w tym lesie, więc przyjęła mnie do siebie i zaprzyjaźniliśmy się.
- Cześć – uśmiechnęła się do nich lekko speszona.
- Witam – powiedział James uśmiechając się szelmowsko i całując dziewczynę w rękę. Ta lekko się zaróżowiła i spuściła głowę. Matt uczynił to samo z Iris, jednak czekoladowooka spostrzegła na tego twarzy zdenerwowanie i… zazdrość? Nie rozumiała. Czy on był o nią zazdrosny? Przecież nie są razem.
- Miło mi Cię poznać – krzyknęła ruda, która zdążyła już opleść ją w żelaznym uścisku. Gdy wreszcie ją puściła spojrzała w jej oczy i zadała pytanie, które sprawiło, że para zamarła. – Jak udało Ci się zamienić w ptaka?
- CO?! – Alice spojrzała na zielonookiego,  jednak on patrzył się na nią przenikliwym wzrokiem.
- Dobrze. – westchnęła – Wytłumaczę to. WSZYSTKIM. – spojrzała na chłopaka – Przepraszam, że Ci o tym, ale nie wiedziałam, że to ma jakiekolwiek znaczenie. – oddychała ciężko. Nikt tego o niej nie wiedział. NIKT. Przeniosła spojrzenie na pozostałą dwójkę – Potrafię zmieniać się w różne zwierzęta, jednak jest to magia trudna do opanowania. W moim przypadku, każda postać w jaką się przemienię przybiera śnieżnobiałą barwę. – Zamieniła się w wilka. Matt przez chwilę myślał, że to Moony, ale oczy ją zdradziły. – Mogę mówić moim zwyczajnym głosem – po tych słowach, przemieniła się z powrotem – Niestety na ten las rzucono zaklęcie, które sprawia, że aby do niego wejść lub z niego wyjść, trzeba użyć własnych sił i ciał. – zwiesiła głos i zastanawiała się jeszcze nad czymś – Przepraszam Cię Matt. Nikt o tym nie wiedział, nawet rodzice. – chłopak objął ją w obawie, że zaraz zobaczy na jej policzku łzy. Nie może dopuścić do tego, aby znowu płakała.
- Spokojnie, nie mam Ci tego za złe.
- Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie – odezwał się James – skąd Ty w ogóle się wzięłaś?
Alice westchnęła i zaczęła opowiadać im o tym co przeżyła i jak sobie radziła, oraz co zamierza zrobić. Para słuchała jej uważnie, a zielonooki przyglądał się jej ze zmartwieniem. Nie chciał aby płakała, jednak po jej policzkach nie spłynęła ani jedna łza. Widocznie już się z tym uporała, została jej już tylko pustka po rodzicach. Gdy skończyła Iris miała szklane oczy, a James wyglądał jakby chciał coś rozwalić.
- Czyli podsumowując – rzekł starając się zachować spokój – Facet uśmiercił Ci rodzinę po czym uciekł, a Ty chcesz się na nim zemścić, dlatego postanowiłaś opuścić dom i go odszukać? – Alice przytaknęła głową – Pomożemy Ci. – Powiedział stanowczo. – Nie może się ukrywać wiecznie, dopadniemy go, a potem..
- Nie. – szepnęła cicho jednak stanowczo dziewczyna
- Słucham?
- Mówię „nie”. – powtórzyła – to jest sprawa między nim a mną, nie chce was w to wciągać.
- Ale nie masz tu nic do gadania – dodała Iris – jesteś tylko szesnastoletnią dziewczyną. On jest starszy, wyższy i na pewno silniejszy. Nie poradzisz sobie z nim sama. Tu nie chodzi tylko o Ciebie. On skrzywdził wiele osób i na pewno z tym nie skończył. To jest psychopata, a w Twoim przypadku nie będzie chciał od razu zabić. Najpierw będzie Cię prześladować, potem torturować, aż będziesz skazana na długą i bardzo bolesną śmierć. – Alice cała drżała. Miała ciarki na plecach. Nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Wiedziała, że on jest okropny, ale nawet nie pomyślała, że aż tak. – Sama widzisz. Musimy Ci pomóc i skończyć wreszcie z tym gównem. – zakończyła.
- Dobrze. Jeśli chcecie to nie będę was nakłaniać żebyście tego nie robili.
- Ok. wszystko fajnie, ale ja jestem ciekawy skąd Ty się wzięłaś Iris. – zapytał Matt.
- Zapewne pamiętasz jak się rozdzieliliśmy tak? – z odpowiedzią pospieszył mu blondyn – Biegłem długo przez las kiedy trafiłem na drzewo tak duże, że mogłem się na nim ukryć. Gałęzie były bardzo gęste, więc bez żadnych problemów mogłem w nim spędzić noc. Na drugi dzień nie miałem pojęcia gdzie jestem, z której strony przybyłem i jak się stamtąd wydostać. Zacząłem iść po prostu przed siebie. Natrafiłem na Iris  kiedy chciałem zapolować na coś do jedzenia. Dopadł mnie wtedy jeden z potworów, a ta oto urocza wiewióreczka – wskazał na Iris, która skrzywiła się z obrzydzenia –mnie uratowała. Ona też weszła do tego lasu na biwak, tylko sama. Naszym celem jest się stąd wydostać, chociaż myślę, że teraz musimy wam pomóc.
- No cel mamy poniekąd taki sam – dodała ruda – bo widzisz Alice – spojrzałam na brązowooką dziewczynę – ja też pragnę się zemścić na tym człowieku. Jeśli chcesz wiedzieć więcej to pozbieraj swoją szczękę, - powinna być gdzieś na ziemi.- i słuchaj mnie uważnie. – James parsknął śmiechem, a Alice szybko się ogarnęła i ponownie spojrzała na Iris.
- Moja mama w młodości miała pewien problem z tym facetem. Wracała do domu w nocy, kiedy podjechała taksówka. Stwierdziła, że sama nie trafi, więc skorzystała z pomocy. Jednak to był błąd. Wywiózł ją gdzieś do lasu i chciał zabić. Z pomocą przyszli jej przyjaciele. Wszystko wyszło dobrze jednak on przysiągł, że się  zemści. Moja mama zmarła parę lat po tym jak przyszłam na świat. On ją zabił. Przysięgłam sobie, że znajdę go i się zemszczę. Dlatego przyszłam do tego lasu. To tutaj ją przywiózł. Ona była jeszcze całkiem młoda, a na imię miała..
- Liz… - szepnęła Alice. Wszyscy spojrzeli się na nią ze szczerym zdziwieniem na twarzach.
- A skąd to wiesz? – dziewczyna nie odpowiedziała, tylko wstała i sięgnęła do swojej torby, wyjęła z niej zeszyt i podała go Iris.
- To pamiętnik mojej mamy. Przeczytaj to co jest zaznaczone, a potem powiesz mi czy wszystko jest dla Ciebie jasne. – Odeszła od nich, zamieniła się w białą pumę po czym wspięła się na wysokie drzewo, usiadła na gałęzi, po czym znów przybrała postać człowieka.




Alice siedziała na gałęzi bardzo wysokiego drzewa. Nie odczuwała lęku, miała zwierzęce instynkty. Patrzyła przed siebie, a przed oczami miała piękny widok na las, a pod nią jezioro oraz jej przyjaciele. Czekała aż Iris skończy czytać, chciała się oswoić ze swoimi nowymi odkryciami. Myślała, że ten drań skrzywdził tylko ją, a jednak okazało się, że nie tylko. Miał na koncie wiele morderstw. Trzeba z nim skończyć, nie można pozwolić, aby ten człowiek ( jeśli w ogóle można go tak nazywać ) zabijał ludzi i to za pewne z uśmiechem na ustach. Zaciągnęła się powietrzem. To było to co ona kochała. Cudowny, świeży zapach lasu oraz wody. Mało kto wiedział, że to jest jej żywioł. Mogła się zaszyć w jeziorze nawet na parę minut, ponieważ tylko tam czuła się bezpieczna. Zauważyła, że dziewczyna skończyła czytać, więc zeszła z drzewa i już miała się kierować w jej stronę, kiedy w powietrzu uniósł się jej pisk. W jednej chwili zobaczyła jak James wyciąga broń i kieruje w miejsce, którego ona nie mogła dostrzec. Spojrzała na Matta i zobaczyła na jego twarzy przerażenie, jednak zrozumiała,  że nie było one powodem tego co było po drugiej stronie, tylko zachowaniem ich przyjaciół. Ruda się przesunęła i Alice mogła wreszcie dostrzec co ich tak przeraziło. Nagle zamarła bezruchu, na widok tego co zobaczyła.



I oto rozdział 9. Trochę krótki, ale chciałam go szybko dodać. Jak dobrze pójdzie i wena mnie nie opuści to do niedzieli będzie kolejny. Pierwszy raz postanowiłam dodać muzykę. Napiszcie mi czy pasuje i czy podoba się wam ten motyw. Jeśli nie to spokojnie mogę go wykluczyć, lub postaram się dodawać spokojniejsze kawałki. Miłego czytania i zapraszam do komentowania.
Moony :*

1 komentarz:

  1. Krótki czy długi - ważne że jest .
    Z muzyką czy bez- i tak będzie świetny .
    Do niedzieli czy dłużej- i tak będę umierać z ciekawości ;)
    Genialny rozdział, genialny blog, genialna ty ;D
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam ;*
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń