James przybiegł właśnie do nich cały
zdyszany.
- Musicie szybko ze mną iść nad jezioro.
– Powiedział na jednym wydechu, lekko przerażonym tonem – Iris, ona… - Na te
słowa ich oczy rozszerzyły się do rozmiaru spodków.
-
Idziemy.
Matt wstał szybko, po czym wyciągnął
rękę w stronę brązowookiej, aby pomóc jej wstać, jednak dziewczyna kierowana
dziwnym impulsem już biegła za blondynem w stronę jeziora. Złapał w pośpiechu
koc, ponieważ stwierdził iż może się przydać. Gdy znaleźli się przy brzegu,
spojrzeli pytająco na Jamesa.
-
Iris, nie wynurza się już jakiś czas. Prosiła mnie abym po nią nie szedł, bo
chce mi coś pokazać. – Na twarzy dziewczyny pojawiła się lekka panika, dlatego
dodał. – Zapewniała też, że może jej to zająć jakiś czas.
- Co?!
– Dziewczyna krzyknęła głośno wystarczająco, aby poderwać do lotu wszystkie ptaki
znajdujące się w okolicy. Zielonooki skrzywił się lekko. – I Ty jej uwierzyłeś?
Przecież to jest dziewczyna, my czasami same nie wiemy co mówimy. Przecież nie
można tak długo siedzieć pod wodą, ona już może NIE ŻYĆ! – Zamoczyła już jedną
nogę w wodzie, jednak zatrzymała się po czym utkwiła wzrok w tafli wody, która
w jednej chwili zaczęła lekko falować, a po jakimś czasie nawet bulgotać.
Wszyscy zamarli. Wpatrywali się w to samo miejsce przez parę minut, jednak
nagle wszystko ustało. Nie na długo. Alice ledwo zdążyła cofnąć nogę na brzeg,
ponieważ chwilę później wystrzelił w powietrze wielki słup wody. Przyjaciele
patrzyli przed siebie z osłupieniem wymalowanym na twarzach. Trwało to kilka
minut po czym wszystko skończyło się tak szybko, jak się zaczęło. Woda opadła i
ponownie lekko falowała. Matt spojrzał na Jamesa, ten natomiast na dziewczynę,
a brązowowłosa na zielonookiego. Wszyscy byli zdumieni, jak i zaciekawieni tym
co się przed chwilą wydarzyło. Przenieśli wzrok na rudowłosą wynurzającą się
właśnie z miejsca, w którym jeszcze parę sekund temu znajdował się słup wody.
Była uśmiechnięta i patrzyła na nich z wyczekiwaniem.
-
Eee.. – Matt usiłował zacząć rozmowę, jednak z marnym skutkiem. James patrzył się na nią tylko z głupawym
uśmiechem wymalowanym na ustach. Brązowooka wiedziała, że nie może w tej
sytuacji na nich liczyć.
-
Ruda, - Zaczęła niepewnie. – czy mogłabyś nam wyjaśnić co tu się właściwie
stało? – Uśmiech zszedł Iris z twarzy. Zamiast niego malowało się na niej
rozczarowanie. Spojrzała na chłopców, jednak ich miny wyrażały tylko
zaciekawienie. Westchnęła, po czym wygramoliła się z jeziora. Wzięła od Matta
koc i owinęła się nim.
-
Dobrze. Skoro nie rozumiecie, to zapraszam do ogniska. Ogrzejemy się i wszystko
wam wytłumaczę. – Skierowali się w wyznaczonym kierunku. Gdy wszyscy byli na
miejscu usiedli i trzy pary oczu zaczęły wpatrywać się w Iris wyczekująco.
Brązowowłosa poczuła coś ciężkiego na nodze. Spojrzała się tam i zdała sobie
sprawę, że to tylko Moony postanowił zrobić sobie poduszkę z jej nóg.
Pogłaskała go po puszystej sierści, po czym ponownie utkwiła swój wzrok w
rudej.
- Co
to było?
Matt nie mógł już usiedzieć. Widać
było po jego postawie, że jest bardzo ciekawy. Do tego wiercił się szturchając
nieświadomie Alice w ramię. Dziewczyna uderzyła go otwartą dłonią w potylicę,
przez co spojrzał na nią z wyrzutem,
szepnął bezgłośnie „Auu” jednocześnie rozmasowując bolące miejsce. Na szczęście
uspokoił swoje odruchy. Brązowooka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Nie
rozumiecie? Myślałam, że jesteście trochę bystrzejsi. Pamiętacie co się stało z
Jamesem kiedy sprawdzaliśmy teren? – Wszyscy przytaknęli, więc kontynuowała. –
To jest jakaś moc, a ja właśnie odkryłam swoją. – Uśmiechnęła się po czym
wskazała ręką w stronę jeziora. Zamknęła oczy i zaczęła poruszać bezgłośnie
ustami tak jakby szeptała coś, czego oni nie mogli usłyszeć. Po chwili z tafli
wody wynurzyła się kula, która kierowana ruchami ręki rudowłosej zawisła przed
nią. Dziewczyna otworzyła oczy i ponownie się uśmiechnęła, po czym spojrzała na
swoich przyjaciół którzy w tej chwili, zbierali z ziemi swoje szczęki.
- Jak
udało Ci się wytrzymać tak długo pod wodą? – Zapytała Alice.
- To
chyba jest część mojej mocy. – Iris wzruszyła ramionami. – Kiedy zanurzyłam się
pod wodę poczułam, że mogę swobodnie oddychać. A nie wypływałam tak długo,
ponieważ ten słup wody wymagał ode mnie długiego czasu koncentracji. Myślałam,
że nigdy nie uda mi się go przywołać. – Wszyscy słuchali jej uważnie. Tylko
James się nad czymś zastanawiał. Najwyraźniej nie chciał się z tym męczyć sam,
ponieważ prawie od razu zapytał.
-
Dlaczego Ty możesz znowu przywołać swoją moc? – Burknął z wyrzutem.
- O co
Ci chodzi?
- Ja
nie mogę znowu przywołać ognia. Nie potrafię nawet podpalić ogniska.
-
Słuchaj, - Dziewczyna przybliżyła się do niego nieznacznie. Odesłała kulę wody
tam, skąd ją zabrała. – Możliwe, że to dlatego, iż ja wykorzystuję wodę, która
już jest. Nie potrafię jej tak po prostu wyczarować.
-
Przecież ja to już zrobiłem. Ręce mi płonęły.
- Wiem
o tym, jednak zrobiłeś to pod wpływem wielkiego gniewu. Może musimy się trochę
bardziej rozwinąć, żeby potrafić robić takie rzeczy na zawołanie. Alice? –
Zwróciła się do dziewczyny- Ty też nie potrafiłaś się zmieniać od razu, prawda?
-
Oczywiście, że nie. – Odpowiedziała dziewczyna. – Poświęciłam na to naprawdę
dużo czasu. Na samym początku kiedy chciałam zamienić się w psa udawało mi się
tylko przemienić uszy lub zyskiwałam ogon, jednak ćwiczyłam dość często z
powodu nadmiaru czasu i teraz… - zmieniła się w srebrzysto-szarego psa, z
puszystą sierścią i długim ogonem. Spojrzała się na nich przekrzywiając łeb, po
czym wróciła do swojej prawdziwej postaci. – …mogę to robić kiedy tylko chcę. –
Dodała z uśmiechem.
-
James, spróbuj zrobić coś z ogniem.
- Jak?
Przecież już mówiłem, że nie potrafię. – Zirytował się blondyn.
- Ale
może użyj tego z ogniska.
- W
sumie mogę spróbować. – Uniósł rękę, po czym skierował ją w odpowiednie
miejsce. Nagle poczuł chęć dotknięcia żółtych, gorących płomieni. Miał
przeczucie, że ani trochę go to nie zaboli. Patrzył się w nie jak
zahipnotyzowany, jednak jego przyjaciele zaczęli panikować, kiedy zdali sobie
sprawę iż on chce zanurzyć rękę w ogniu. Tym samym, który piecze, pali i parzy.
Wszyscy rzucili się aby mu przeszkodzić, jednak on powstrzymał ich ruchem ręki.
– Zaufajcie mi. – Przyjaciele niechętnie ponownie zaczęli się mu przyglądać.
To głupie. –
Pomyślał. - Przecież mogę się sparzyć, a
jednak jestem prawie pewny, że nic mi się nie stanie.
Szybkim ruchem ręki zanurzył ją w
ognisku. W tle słyszał tylko zduszone okrzyki przyjaciół. Zamiast pieczenia i
bólu poczuł delikatne łaskotanie i przyjemne ciepło, które rozlało się po jego ciele,
jakby właśnie napił się gorącej herbaty. Uśmiechnął się triumfalnie po czym
wyjął rękę, która dalej płonęła. Zaczął
ją rozprostowywać i uginać jakby chciał sprawdzić, czy nadal jest sprawna.
- No
nieźle. – Szepnął Matt. – Jak Ty to robisz?
- Nie
wiem. – Odpowiedział po czym machnął ręką, nieświadomie wystrzelając z niej
kulę ognia, która podpaliła trawę znajdującą się kilka metrów od nich. Moony
najeżył się i zaczął warczeć. Wilki niestety boją się ognia oraz wpadają w
panikę. Na szczęście Iris ponownie wyciągnęła z jeziora kulę wody kierując ją
na płomienie. Kiedy udało się ugasić ogień wszyscy odetchnęli, a Moony podszedł
do drzewa znajdującego się daleko od nich kuląc się i skomląc. Alice miała chęć
podejść do niego, ale wiedziała, że to nie był dobry pomysł. Przypomniała sobie
o pożarze, który miał miejsce jeszcze kiedy mieszkała w swoim domu i zajmowała
się wilkiem.
Był to bardzo
deszczowy dzień. Minęło kilka miesięcy od kiedy wilk z nią zamieszkał.
Dziewczyna wciąż miała napady płaczu świadczące o tym, że jeszcze nie pogodziła
się ze śmiercią rodziny. Niestety potrafiły one być niebezpieczne, co może
potwierdzić chociażby ten jeden.
Alice smażyła
właśnie jajka na patelni, kiedy ponownie przed oczami przeleciało jej pełno
wspomnień. Brązowooka straciła panowanie nad swoimi ruchami, co wywołało pożar.
Ogień płonął coraz mocniej i rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Moony
zaciekawiony zamieszaniem chciał wejść do kuchni, jednak żółte płomienie nie
pozwalały mu na to. Stał się dziki, w jego oczach widać było przerażenie.
Zapomniał kim jest i co tam robił. Na szczęście dziewczyna szybko się ocknęła,
wygrzebała ze schowka pod schodami gaśnicę, którą jej ojciec kiedyś przywiózł,
jednak nigdy nie była potrzebna, aż do teraz. Ugasiła pożar, po czym z powrotem
usiadła na podłodze. Spojrzała na wilka, który kulił się przy wejściu do
kuchni. Spróbowała do niego podejść, jednak ten zaczął na nią warczeć.
Zobaczyła w jego oczach strach. Podszedł do swojego stałego miejsca przy
kominku. Nie wychodził stamtąd przez kilka dni. Alice dawała mu tylko jedzenie
i wodę. Po tym czasie zaczął się zachowywać normalnie. Jednak dziewczyna
uważała na każdy swój ruch. Nie chciała, aby to się znów zdarzyło.
-
James, - szepnęła Alice – chyba musisz się nauczyć lepiej to kontrolować.
Wszyscy zgodnie pokręcili głowami.
-
Przepraszam. – powiedział chłopak – Ja się nie nadaję do posiadania mocy.
- Co
Ty gadasz? – zbulwersował się Matt – Ja chciałbym być tak wyjątkowy jak wy,
więc przestań gadać głupoty i spróbuj zobaczyć w tym coś pozytywnego. –
Brązowowłosa spojrzała na przyjaciela, ale ten akurat odwrócił wzrok. Już
wiedziała, że coś jest nie tak. Dopisała sobie do listy rzeczy do zrobienia,
którą prowadziła w głowie, że koniecznie musi z nim pogadać.
Przeniosła spojrzenie na wilka. Spał
teraz pod jednym z drzew. Alice obawiała się, że nie będzie chciał jutro z nimi
iść, a nie miała ochoty zostać tu ani chwili dłużej.
-
Chodźmy już spać. Jutro stąd wybywamy, więc musimy być wypoczęci do długiej
podróży. – rzekł po pewnym czasie Matt. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, po
czym rozeszli się do swoich namiotów.
*
Alice nie mogła zasnąć. Cały czas
myślała o Moonym. Poza tym wszystkie dźwięki z lasu wydawały jej się bardzo
wyraźne. Takie były skutki przemian w zwierze. Niektóre instynkty pozostają nawet
wtedy, kiedy jest pod postacią ludzką.
Nagle usłyszała szelest, podniosła się
do pozycji siedzącej, po czym nastawiła uszy jeszcze bardzie. Wyraźnie słyszała
czyjeś kroki dobiegające z naprzeciwka. Po pewnym czasie dobiegł do niej
zduszony jęk. Wychyliła głowę poza namiot. Dobrze wiedziała kogo tam spotka.
-
Lunatykujesz czy cierpisz na bezsenność? – zapytała znienacka. Chłopak
podskoczył jak oparzony, po czym uderzył się w nogę, którą wcześniej masował.
-
Mogłabyś ostrzegać zanim wyłonisz się tak nagle z mroku. Przez Ciebie uderzyłem
się dwa razy z nogę. – spojrzał na nią przybierając minę cierpiącego dziecka.
- Hej,
to nie ja kazałam Ci wymachiwać nią jakbyś tańczył kankana.
-
Wcale mi nie pomagasz.
-
Przepraszam za moją niekompetencję, przecież jesteś moim bóstwem i powinnam
biegać za Tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę i Ci usługiwać, a nie czekaj…..
jednak nie, pomyłka.
- Tak,
tak śmiej się, ale jak coś mi się stanie to będziesz mnie miała na sumieniu.
-
Oczywiście zapamiętam to sobie, a teraz gadaj co się dzieje?
-
Wychodziłem z namiotu, ale nie zauważyłem ogniska, więc…
- Nie to
idioto. – zielonooki spojrzał się na nią z wyrzutem. – Chodzi mi o Twoje
zachowanie sprzed kilku godzin. Matt ja wiem, że coś Cię gryzie. Lepie j żebyś
to z siebie wyrzucił.
- No
już dobrze, niech Ci będzie. – westchnął ze zrezygnowaniem. – Chodzi o wasze
moce. Każdy z was posiada dar, a ja nie. Czuję, że nie pasuję do was i …
- Czy
te grzyby, które jadłeś na śniadanie były trujące? Bo wydaje mi się, że postradałeś
zmysły.
- Nie ważne.
Wiedziałem, że nie zrozumiesz. – Wstał, po czym chciał się oddalić do swojego
namiotu, jednak dziewczyna miała inne plany.
- O
nie, nigdzie nie idziesz, a do tego masz mnie wysłuchać. – pociągnęła go za
nadgarstek, jednocześnie zmuszając, aby usiadł obok niej. – Posiadanie mocy też
nie jest takie przyjemne. Przez to, że zmieniam się w zwierzęta, zostają mi ich
cechy. Słyszę, widzę lub czuję rzeczy, o których istnieniu nie powinnam nawet
wiedzieć. Oczywiście, że może nam to pomóc, ale nie wpływa dobrze na moją
psychikę. Jeszcze niedawno jako zwierzę mogłam chodzić tylko w tych miejscach,
w których byłam jako człowiek. To się powoli zmienia. Ostatnio mogę się
poruszać właściwie wszędzie w postaci wilka. Ale do rzeczy. Nie jesteś od nas gorszy jasne? To, że NA
RAZIE nie masz mocy, nie znaczy że nie odkryjesz ich później. A nawet jeśli
nie, to nic nie zmienia.– uśmiechnęła się do niego patrząc mu prosto w oczy.
Chłopak nie był przekonany, jednak po chwili odwzajemnił gest.
-
Chodźmy już spać.
-
Racja, wyruszamy z samego rana. Może jak się prześpisz, to noga przestanie
boleć.
- Co?
Ach tak. – spojrzał na kończynę, którą masował jeszcze parę minut temu. – Już o
tym zapomniałem. – wstał, po czym odwrócił się do dziewczyny. Puścił jej oczko
i wpełzł do środka, jednak pozostał jeszcze przez chwilę przy wejściu. Widział,
że dziewczyna ma zmartwioną minę, więc chciał sprawdzić co naprawdę teraz
zrobi.
Alice zamieniła się w wilka o puszystej,
srebrzysto-szarej sierści, po czym podeszła do Moonyego i położyła się obok.
*
Nazajutrz Słońce oświetlało tereny jeziora
oraz ich mini kempingu, co zdecydowanie zerwało towarzystwo z nóg. Wstali z
samego rana, po czym pospiesznie zjedli śniadanie. Spakowali wszystkie rzeczy,
które mieli ze sobą i wyruszyli w podróż. Na samym przedzie szedł Matt, Alice i
Moony (od kiedy się zgubił, dziewczyna nie miała ochoty stracić go z oczu), za
nimi gruchały wesoło gołąbki (czyt. Iris i James).Szli już ponad trzy godziny,
a najlepszą rozrywką były suche kawały blondyna, którymi faszerował całe
towarzystwo.
Nagle Alice przystanęła i zaczęła
nasłuchiwać. Zdawało jej się, że ktoś lub coś ich śledzi.
-
Alice co jest? –zapytał zielonooki.
-
Zdaje mi się, że ktoś nas śledzi.
-
Wszyscy spojrzeli na nią ze strachem, po czym zaczęli się niespokojnie
rozglądać dookoła.
Wszystko stało się w jednej sekundzie.
Alice usłyszała krzyk i jęki bólu przyjaciół, po czym sama poczuła ostry ból
pulsujący z tyłu jej głowy. Osunęła się na ziemię. Ostatnim co zobaczyła zanim
straciła przytomność, to upadający obok niej Matt. Potem była już tylko
ciemność.
***
Tak
wiem, że długo nie dodawałam rozdziału, ale kompletnie straciłam wenę. Do tego
jestem w trzeciej klasie gimnazjum, egzamin niedługo, więc katują niewinnych
uczniów sprawdzianami, kartkówkami, projektami i pracami długoterminowymi.
Oczywiście trzeba jeszcze powtarzać sobie do egzaminu, więc dochodzą
sprawdziany powtórzeniowe.
Mam
nadzieję, że rozdział się wam podobał i warto było na niego czekać. Postaram
się, aby następny pojawił się w ten lub następny weekend. Nie chcę mieć ponad
miesięcznych przerw, bo to najzwyczajniej w świecie nie ma sensu.
Jeśli
skomentujecie, będzie to naprawdę duża motywacja dla mnie. Pozdrawiam was
cieplutko.
Moony :*
Fajnie piszesz. : )
OdpowiedzUsuńcudny rozdział ^.^ Myslałam, że już się nie doczekam :)) Miałam tak dużą przerwę, że zapomniałam jak fajny jest twój styl pisania... Ohh... Mam nadzieję, że kolejna notka pojawi się wcześniej i weny życzę.
OdpowiedzUsuńA i jeszcze powodzenia na teście ;)
Pozdrawiam xD
Dzięki za miłe słowa, możesz nie wierzyć, ale taki komentarz bardzo dużo dla mnie znaczy, a do tego niewiarygodnie motywuje :D
UsuńNowy rozdział już się pisze i to od kilku dni. Mam nadzieję, że uporam się z nim do końca tygodnia :)
Pozdrawiam :*
Czekam na więcej takich więcej rozdziałów :))
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, z resztą jak wszystkie :D
OdpowiedzUsuńDziś odkryłam tego bloga no i cóż..... nie oderwałam się od kompa póki go nie przeczytałam. Świetnie piszesz, historia ciekawa, cudownie opisana, po prostu CUDO. Zakochałam się, uzależniłam i nie mogę bez tego żyć. Boże, dziewczyno ty masz wielki talent, chciałabym tak pisać: bez niepotrzebnych głupot, a równocześnie nie za krótko i powierzchownie, bohaterzy ciekawi i jedyne to czego się mogę przyczepić to to, że nic się jeszcze nie zadziało między Matt'em i Alice.
Oświadczam iż jeżeliby było możliwe małżeństwo z kim/czym się chcę to zabrałabym Ci tego bloga i wyszła za niego :p
Przepraszam za te głupoty przeze mnie wypisane, ale twój blog jest tak wspaniały, że sie powstrzymać nie mogłam
Czekam na nexxxxta i życzę powodzenia na egzaminach <3
Yaay to na prawdę bardzo miłe :3
UsuńNie wiedziałam, że moje wypociny mogą się komuś tak bardzo spodobać. Nowy rozdział powinien pojawić się jutro, jednak nie mam pewności czy mi się uda. Co do Alice i Matta mam pewne plany, jednak nie koniecznie w tym kierunku, który byś chciała ;)
Moje zdanie zmieni się zapewne jeszcze dziesięć razy, więc spokojnie, wszystko wyjdzie w praniu.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :*